
Były kiedyś platoniczne miłości nastolatki... była miłość, która miała być tą jedyną, najwspanialszą... był facet przez 7 lat, który również miał być na zawsze... był chłopak, który miał być moim nowym chłopakiem z przypadku (ale ponoć nic nie dzieje się bez przyczyny)... był kochanek przez 3 miesiące z którym nie było sexu... był chłopak dla samego sexu... to w dużym skrócie, jeżeli chodzi o moje przygody z facetami... Czy gdzieś w którymś miejscu była miłość? kilka razy myślałam, że tak. Z bardzo uczuciowej istoty niczym feniks z popiołów kilka razy odrodziłam się i za każdym razem w coraz grubszym kokonie ochronnym. Już mniej zaufania, już mniej wiary w prawdziwą miłość, już dużo mniej wiary w szczęśliwe życie. Co mnie jeszcze czeka? zastanawiam się i weim tylko tyle, że samotność zabija piękno życia. Można być wolnym ptakiem, ale nawet wolny ptak potrzebuje do życia czyjegoś zainteresowania, czyjejś czułości... przytulenia, pocałunku i sexu.
Nie wiem czy mogę jeszcze wierzyć w miłość. Nie wiem co dalej mam zrobić z życiem i jaką drogę wybrać. Nie chce żałować.
Nie wymagam wiele od życia a sama daje z siebie wszystko - często wiele więcej niż mogę. Na studiach i w pracy staram się być i robić wszystko jak najlepiej. Pisanie prac i nauka w nocy? tak bo w dzień nie ma na to czasu. Praca więcej niż inni, np. w niedzielę? ok! Rodzina - ważna i zawsze mogą na mnie liczyć. Przyjaciół staram się nigdy nie zawodzić i pamiętam o nich. Do znajomych też się odzywam i czasami w miarę możliwości spotykam się z nimi. Zawsze staram się wyglądać dobrze - wizualnie maskujemy braki wewnętrzne. Na telewizję czasu już brak, na dodatkowy relaks również. Jest sobota 5 rano. Wybudziłam się po 3 godzinach snu. I zastanawiam się co przyniesie mi kolejny dzień, bo wiem, że w miom życiu naprawdę wszystko się może zdarzyć...