sobota, 17 października 2009

Wszystko się może zdarzyć...


Były kiedyś platoniczne miłości nastolatki... była miłość, która miała być tą jedyną, najwspanialszą... był facet przez 7 lat, który również miał być na zawsze... był chłopak, który miał być moim nowym chłopakiem z przypadku (ale ponoć nic nie dzieje się bez przyczyny)... był kochanek przez 3 miesiące z którym nie było sexu... był chłopak dla samego sexu... to w dużym skrócie, jeżeli chodzi o moje przygody z facetami... Czy gdzieś w którymś miejscu była miłość? kilka razy myślałam, że tak. Z bardzo uczuciowej istoty niczym feniks z popiołów kilka razy odrodziłam się i za każdym razem w coraz grubszym kokonie ochronnym. Już mniej zaufania, już mniej wiary w prawdziwą miłość, już dużo mniej wiary w szczęśliwe życie. Co mnie jeszcze czeka? zastanawiam się i weim tylko tyle, że samotność zabija piękno życia. Można być wolnym ptakiem, ale nawet wolny ptak potrzebuje do życia czyjegoś zainteresowania, czyjejś czułości... przytulenia, pocałunku i sexu.
Nie wiem czy mogę jeszcze wierzyć w miłość. Nie wiem co dalej mam zrobić z życiem i jaką drogę wybrać. Nie chce żałować.
Nie wymagam wiele od życia a sama daje z siebie wszystko - często wiele więcej niż mogę. Na studiach i w pracy staram się być i robić wszystko jak najlepiej. Pisanie prac i nauka w nocy? tak bo w dzień nie ma na to czasu. Praca więcej niż inni, np. w niedzielę? ok! Rodzina - ważna i zawsze mogą na mnie liczyć. Przyjaciół staram się nigdy nie zawodzić i pamiętam o nich. Do znajomych też się odzywam i czasami w miarę możliwości spotykam się z nimi. Zawsze staram się wyglądać dobrze - wizualnie maskujemy braki wewnętrzne. Na telewizję czasu już brak, na dodatkowy relaks również. Jest sobota 5 rano. Wybudziłam się po 3 godzinach snu. I zastanawiam się co przyniesie mi kolejny dzień, bo wiem, że w miom życiu naprawdę wszystko się może zdarzyć...

czwartek, 10 września 2009

Samotność...


Czym ona jest?
Czy to wtedy kiedy siedzisz w fotelu z filiżanką gorącej herbaty i nie masz się do kogo odezwać?
Czy to wtedy, gdy Twój telefon wciąż milczy, a Ty już nawet nie patrzysz czy aby napewno telefon działa?
Czy to wtedy gdy budzisz się w nocy i wtulasz twarz w poduszkę, bo nikt obok Ciebie nie leży...
Czy to wtedy gdy na widok zakochanej pary odwracasz głowę udając, że wogóle ich nie zauważasz...

Samotność to wewnętrzna pustka, udawana radość życia, uśmiech przez łzy, krzyk przez milczenie, wewnętrzne cierpienie. To nie jest brak znajomych, którzy zabijają czas. To brak kogoś kto reaguje na bodźce w ten sam sposób, to brak osoby która wie kiedy przytulić, kiedy powiedzieć coś co doda życiu skrzydeł.
Brakuje mi kogoś kto zabije moją samotność...

poniedziałek, 7 września 2009

Mały wielki powrót...

Jeżeli chodzi o sprawę z P. umilkła. Mój X…
się wkurzył i go zjebał. W sumie teraz nie wiem czy P. wie o nas…
Ogólnie sytuacja zaczyna się komplikować. Miało być tak, że spotkania
miały być totalnym luzem, chwilowym oderwaniem od
codzienności. Tak nie jest z każdym spotkaniem
atmosfera się zmienia. Jest dziwnie.
On mówi, że coś jest nie tak, bo on nie jedzie do
mnie jak do kochanki, że nigdy tak o mnie
nie pomyślał, a jadąc do mnie jedzie do osoby,
do kogoś, kogo uwielbia,
uwielbia uśmiech, charakter, osobowość,
wszystko inne. On tak patrzy… nie wiem.
Powiedział, że jest nieszczęśliwy i ciągle robi
pozory, że jest ok., a nie jest. Zawsze się starał
żeby było dobrze, podtrzymywał atmosferę,
robił wszystko, żeby było ciągle tak jak było na
początku, ale nie wyszło. Że przy mnie czuję się
zajebiście. Coraz częściej mówi o tym jak o
związku, jakby z tego coś miało być. To
wszystko, co on mówi,o mnie, o nas
powoduje, że zaczynam o tym
wszystkim myśleć. On mi ciągle coś wkręca.
Tak nie miało być. Miało być tylko miło i fajnie,
a nie żadnych takich wkrętek. Sama nie wiem,
co mam myśleć o tym wszystkim, bo przez
niego naprawdę zaczynam zauważać swoją
samotność – wcześniej tego nie miałam.
Wiedziałam, że jestem sama, ale pasowało
mi to i nadal pasuje. Wolny ptak, który lata tam
gdzie chce i jak chce. Przez niego czuję się
dziwnie i chce do kogoś należeć, przytulać wtedy,
kiedy mam na to ochotę, rozmawiać, śmiać się
i być z kimś. Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys.
Z drugiej strony można pozbyć się przy nim
wszystkich kompleksów – to jak patrzy
na mnie, jak podziwia,jest zachwycony…
to jest cudowne. Przytual mnie i patrzy
inaczej niż za pierwszym razem, jakby
chciał mnie schować przed światem, jakbym
była jego największym skarbem.
Dziwne uczucie…

…Od tego co napisałam wyżej minęło 2
miesiące spotkałam się jeszcze
kilka razy z X. ale zakończyłam to.
On się zakochał coraz częściej mówił
o tym, że chce być ze mną, o rozwodzie
z żoną, był bardzo zazdrosny i okazał się
żałosny. Czasami jeszcze o nim myślę…
w sumie codziennie.Wiem, że na pewno
jeszcze nie raz się spotkamy – to akurat
jest z różnych przyczyn nieuniknione.
Nie chce już o tym pisać – nie chce
o Nim pisać.Kolejny epizod w moim życiu,
który mnie z pewnością czegoś nauczył
- nigdynie pakować się w jakikolwiek
„związek” z żonatym facetem z dzieckiem.
Chciał mnie mieć na własność,
wiedzieć co robię, z kim jestem – jednak
najgorsze jest to, ze ja nie potrzebuje
związku, nie potrzebuje być z kimś.
Ja nie chce być tylko samotna. Chce
mieć do kogo się przytulić,pogadać…
potrzebuję bliskości. Jestem strasznie
samotna chociaż otacza mnie tyle ludzi,
znajomych, przyjaciół. Tak naprawdę
sama nie wiem czego chce.
Cały czas o tym myślę i doszłam do wniosku,
że z jednej strony mówię, że nikogo nie
potrzebuję, nie chce się z nikim wiązać
a z drugiej strony całe noce leże i użalam
się nad tym, że nie mam nikogo kto by
dał mi tyle szczęścia i miłości ile potrzebuje.
Chętnych na związek czy też inne rzeczy nie
brakuje, ale ja ciągle nie wiem czego i kogo
chce mieć przy sobie. Czuję, że mam instynkt
zdobywcy, mam ciągłą potrzebę, żeby się
komuś podobać, potrzebę
podziwiania mnie przez innych....

niedziela, 12 lipca 2009

A jednak mam uczucia...


Smutno. Przykro. Kurewsko przykro. Źle. Może na to zasłużyłam?
Mojego kochanka poznałam przypadkiem - poznał mnie z nim mój znajomy P. Zobaczyłam ich i podeszłam. Mój znajomy P. niedługo bierze ślub z B. - znam tą parę od kilku lat i przyjaźnimy się. B. to moja przyjaciółka, która wiele o mnie wie.
P. czasami przychodzi do mnie gadamy, śmiejemy się i rozkminiamy różne rzeczy. Tak było...
Jest bardzo wczesna godzina poranna- dla mnie noc bo przeciez dopiero co się położyłam. Ktoś dzwoni do drzwi. Wstaje patrzę przez oko judasza - P. otwieram- on pod wpływem alko % z kolegą i mówi ze B. go wyrzuciła z domu i czy mogą wejść. Wpuściłam go pytając co on znowu odpierdala, a koledze kazałam wracać do domu. Szybka akcja- patrzył się na mnie nie tak jak zawsze i ... do mnie z lepiącymi się łapkami. Chciał mnie bzyknąć... Przeżyłam szok!!! Po pierwszej jego próbie myśląc że sobie robi jaja mowie mu wez noo przestan hehehe hahaha ale on nie żartował... Chciał mnie kurwa bzyknąć. Kiedy zobaczyłam, że jego drugie podejście jest już na poważnie i dużo odważniejsze poprostu wyjebałam go z mieszkania. Szok, szok, szok...usiadłam odpaliłam papierosa, trzęsły mi się ręce i się rozryczałam. Poczułam bezsilność i to, że nie ma nikogo kto stoi za moimi plecami, nie ma nikogo kto mnie chroni. Poczułam się zupełnie "naga", pozostawiona samej sobie z tym syfem.Tak przecież jest... Niezależnie od tego co by się nie działo musze radzić z tym sobie sama. Pomyślałam sobie, że może zasłużyłam sobie na to- w końcu jstem kochanką jego kumpla. Może myślał, że skoro kumpla to, że z kumplem dzieli się różnymi rzeczami to mną też będzie!? Co za masakra. Pare godzin później znowu przyszedł - pewnie już był trzeźwy i chciał przeprosić, ale powiedziałam przez drzwi, że może w nie napierdalać i dzwonić przez tydzień bo i tak mu nie otworze. Czuję się tak bardzo obdarta z niewinności, którą kiedyś miałam...czy to co robie sprawiło, że już jej nie mam? Że już nie zasługuję na szacunek? Nie chcę czuć się jak dziwka, która otwiera drzwi wszystkim tym którzy do nich pukają, bo tak nie jest!!! Dlaczego on mnie tak potraktował? Chciał sprawdzić jak to jest? Co czuje jego kolega będąc ze mną? Może X mu coś mówił, aczkolwiek wiem, że napewno szczegółów żadnych nie zdradzał. Nie wiem co mam zrobic mam ochotę teraz odciąć się od P. i X. Od każdego faceta. Kurwa jak bardzo mi jest przykro! Muszę wyjść bo zwariuje, pojade pogadać z G. - moją przyjaciółką.
Czy powiedzieć B.?
Właśnie spijam kawkę, pale papierosa i zastanawiam sie co dalej mam zrobić. Ciekawe co by na to powiedział X... jego przyjaciel...a mój kochanek...


sobota, 11 lipca 2009

Miłość homoseksualna widziana z bliska...












Mówią, że są różne miłości -matczyna, siostrzana, braterska, przyjacielska, prawdziwa hetero i miłość homo... Dla mnie nigdy homoseksualiści nie byli tematem tabu i nie przeszkadzali mi ,mój szef jest gejem. Właśnie wróciłam z imprezy na której on również był ze swoim chłopakiem. Czy to jest miłość?Taaaaaaak. Czułosć jak w żadnym innym związku. Są razem długo, a zachowują się tak jak para hetero w początkowej fazie miłości - wręcz idealnie. Nie mówie, że tak nie jest w związkach hetero po kilku latach,bo może i jest? Ale siedzieli oni i obok nich 3 pary hetero z podobnym stażem związku. Te 3 pary ulokowałabym na bardzo podobnym poziomie relacji i teraz duuuuuuuuża przepaść i 2 gejów. Myślę, że te 3 pary hetero powinni popatrzeć na relacje tych właśnie gejów i się uczyć- to jak ze sobą rozmawiają, jak patrzą i jak się do siebie zwracają-ogólnie jak w stosunku do siebie się zachowują.Prawdziwa przyjaźń połączona z magią miłości i zrozumienia. Może to kwestia dopasowania się? Z pewnością w dużej mierze tak jest. Mam również przyjaciela geja- przyjaźń z nim to prawdziwa przyjemnosć - a zwłaszcza pogaduchy i zakupy :-)
Nie lubie ludzi, którzy wypowiadają się na temat homoseksualistów wogóle nie znając osobiście tak naprawdę żadnego z nich. Są to przesympatyczni i wrażliwi ludzie. Normalny człowiek.Jeżli chodzi o geje- takie męskie kobitki. Normalni ludzie, którzy poprostu kochają osoby o tej samej płci. Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego ani tym bardziej odrażającego. No większość facetów powie fasakra, fuuuuuj, obrzydzenie...ale jeżeli tych samych facetów zapyta się o to czy wyobrażają sobie leżeć włóżku z 2 lesbijkami to ryje im się wtedy cieszą...no bo dziewczyny to co innego itp., itd... gówno prawda to jest to samo. Każda miłość jest cudowna, jeżeli jest odwzajemniona i jeżeli czuje się potrzebe akurat miłości homoseksualnej to dlaczego nie? Myślę, że nawet niedługo wybiorę się z nimi do gejowskiego klubu :-) Tolerancja? Nie! - Norma w tym nienormalnym świecie.
Ja oczywiście pałam pociągiem tylko do mężczyzn, ale homoseksualiści nie są dla mnie żadnym problemem, żadnym marginesem. Normalni ludzie jak ja czy Ty...
Ja nie mam teraz kogo kochać, pomimo iż kilku mężczyzn mnie kocha żaden z nich nie ma tego czegość...do żadnego nie czuje prawdziwej miłości dlatego jestem teraz sama, wolnosć mimo wszystko jest lepsza od udawania, układania czegoś co nie ma tej najważniejszej podstawy... Nie ma motylic w brzuchu, nie ma westchnienia, nie ma uśmiechu, iskierki w oczach... Może ona w krótcę się pojawi? Bo chyba nie można ciągle żyć nie kochając??? Czy wogóle przytrafi mi się jeszcze miłość? Może mój limit już jest wyczerpany? Game over i już? Może mimo wszystko lepiej jest żyć mi tak jak teraz - bez tego uczucia, które jest mi na dzień dzisiejszy tak bardzo obce? Tak jest wygodniej? Może...

"Kochać i być kochanym to tak, jakby z obu stron grzało na nas słońce."

Dr Davis Viscott

Pytania bez odpowiedzi...

Co czuje facet do swojej kochanki? Czy wychodząc myśli o niej? ON mówi że jest ze mną szczery, nie nazywa mnie kochanką, mówi, że się martwi, że myśli... Zbliżyliśmy się już bardzo nawet nie wiem czy to nie jest jedyny moment, żeby się wycofać bez mocniejszych konsekwecji...jedna część mnie mówi baw się, ciesz sie chwilą i będzie fajnie, druga- uważaj dziewczyno i uciekaj! kurwa przecież on ma żone, dziecko. Czy wracając do domu, kładąc się do łóżka myśli? Co on tak naprawde czuje kiedy tak głęboko patrzy mi w oczy? Kiedy przytula mnie tak jakby chciał mnie schować przed całym światem?Kiedy zamyka oczy i tak namiętnie całuje? Kiedy mnie dotyka tak jakby chciał zapamiętać każdy centymetr mojego ciała? Co myśli kiedy zamyka za sobą drzwi i się żegna? Mówi, że przeszłosć ma jaką ma, ale, że nigdy nie czuł tego co czuje teraz. Że to nie jest takie poprostu, że jest, że jak to nazywa ten "związek" jest niezwykły dla niego i bardzo ważny. Czy jest szczery? W głębi serca czuje że jest...Ja również nie czułam tego nigdy dlatego nie wiem co to jest? Tak silne i niebywałe. Nasze ostatnie spotkanie było naprawdę bardzo znaczące. Takie szczere. Co ja mam zrobić? Przecież on kocha swoją żonę, a ja w życiu nie mam zamiaru niszczyć ich związku! nie chce żeby to było bardziej zaawansowane niż jest teraz. niech zostanie tak jak jest. ale czy tak się da? przecież wszystko jest takie,że ma swój rozwój, początek i koniec. nie będzie wiecznie tak jak jest teraz. No własnie ale jak będzie? Czy sytuacja się tak rozwinie, że nawet nie zauważe kiedy a będziemy na maxa zakochani? Czy może zakończymy to szybciej niż nam się wydaje i spotykając się na ulicy usmiechniemy się do siebie i nic więcej - zero uczuć-było minęło?! Nic nie wiem, ale czy gdybym wiedziała byłoby to aż tak intrygujące i niezwykłe?
jak to moja mama mówi o mnie:"optymistka mimo wszystko...zawsze potrafi się sama pocieszyć i widzieć pozytywną stronę życia, co by się nie działo to dla niej zawsze jest dobrze"... Więc...
Zakładam swoje różowe okularki i biore to na luz- miło fajnie i już... Niech tak będzie :-)

"Mam wrażenie, że miłość ode mnie ucieka, jakby nie czuła się mile widziana. A jednak jeżeli przestanę myśleć o miłości, będę niczym".
Paulo Coelho

piątek, 10 lipca 2009

Nienormalna normalność...

Z dnia na dzień coraz bardziej zaczynam przywyczajać się do myśli, że nigdy już nie będzie "normalnie". W gruncie rzeczy nidgy nie było. Ale kiedyś myślałam, że jest. Kiedy mieszkałam z moim byłym narzeczonym, było jak w starym dobrym małżeństwie - oczywiście ja nie wiedziałam o tym, że tak nie jest, że on ciągle mnie oszukuje, że nie mówi o swoich problemach, które z dnia na dzien narastały z jego winy, aż w końcu go przerosły. Żyłam jak mała ślepa dzieczynka, która żyje w wyidealizowanym świecie stworzonym przez kogoś- tym kimś był oczywiście mój ex. Mówił mi zawsze wszystko to co jego zdaniem powinnam usłyszeć, on uważał, że wiedza o niektórych sprawach jest dla mnie zbędna, żebym się nie martwiła... Paradoks, że w jeden dzien dowiedziałam się o wszystkim kilku letnich kłamstwach. Nie potrafiłam tego skomentować dla mnie związek dwojga ludzi to wzajemne zaufanie i szczerość - z mojej strony było to w 100% a z jego? Jak mógł mi coś takiego zrobić? Zabił miłość w jedną chwilę. Już nigdy mu nie uwierze w ani jedno słowo. A skoro nie ufam, nie wierze i tak bardzo się zawiodłam to już związek jest bez przyszłości. Bo to ja płacę za jego błędy. Może jego największym błędem było to, że nie dzielił ze mna tak naprawdę swojego życia, wymyślił plan , a ja myślałam, że to rzeczywistość, że tak jest jak on mówi...Kurwa nic bardziej mylnego. Jak można komuś patrzeć w oczy i mówić takie bajki? Jak będzie cudownie, jak fajnie jest nam razem, jak zajebiście to razem stworzyliśmy. Rozjebał to w jedej chwili, skulił ogon i wyjechał tłumacząc, że robi to dla mojego dobra, żeby nam się kiedyś udało...tylko, że moje kiedyś nie ma już z nim nic wspólnego. Nie ufam, nie kocham i nie ma już nas. Zajebiście mnie skrzywdził, ale mam nadzieje, że "co mnie nie zabije to wzmocni..." tylko, że ja już naprawdę jestem tak wzmocniona przez życie, że już nie chce bardziej. Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez niego - dziś nie wypbrażam z nim.
Tak sobie myślę, że to moje życie jest tak pod każdym względem nienormalne, że ta nienormalność jest już dla mnie normalna.
Ostatnio zaczęłam się zastanawiać czy ja się wogóle kiedyś jeszcze zakocham? Byłam kiedyś bardzo uczuciowa i ta dawna ja już dawno zakochałaby się w "kochanku". Ta dawna ja czułaby motylice w brzuchu, patrzyła w telefon oczekując na smsa i te inne rzeczy, które robi zakochana dziewczyna tak daleka teraz ode mnie. Czy będę żyła kiedyś tak jak żyją inni? Dom, dzieci, praca i ... idealny pod prawie każdym względem mąż?
Chociaż czy wogóle coś takiego istnieje? Nie znam takiego domu. W którym byłoby nie tylko na pozór ale naprawdę dobrze. Kurwa jaki ten świat jest zjebany! Kiedy myślimy, że już wszystko jest ok w najbardziej nieodpowiednim momencie zawsze wszystko się pieprzy.
Kiedy ktoś zapyta jakie mam plany na przyszłość to co mu odpowiem? Nie mam żadnych ... Chce być poprostu szczęśliwa. Wiem tylko to co zrobie jutro, chociaż nawet tego do końca nie wiem, więc co ja moge planowac? Może to dobrze, że juz nie mam takich konkretnych marzeń i planów, bo znowu wszystko by szlag trafił. Miałam je jeszcze rok temu- dosłownie całe życie zaplanowane. A teraz? Nic. To dobrze. Przynajmniej nie poczuje znowu jak smakuje chwila w której wszystko rozpierdala się jak bańka mydlana.

"Wolność ma wysoką cenę, równie wysoką jak niewola. Jedyna różnica polega na tym, że te cenę płaci się z przyjemnością i uśmiechem, nawet jeśli czasem bywa to uśmiech przez łzy".
Paulo Coelho